Zdarza się, że są tak duże miasta, ale tak specyficzne i wyspecjalizowane w swoim stylu, że akurat to konkretne miasto (a to o Warszawie piszę) sprawia, że tu się patrzy na ludzi. Wprost, ukradkiem (chybcikiem) lub po prostu przechodząc. Na wygląd, zadbanie lub klasę/styl zaniedbania i jakość bycia. Nie chodzi tylko o drogie ciuchy (co coraz częściej jest ważne), ale chodzi o to "jak się nosisz na Warszawie". Czy to jest jakikolwiek styl, Twój styl, czy to jest nic...
W Warszawie nie chodzi już tylko o drogie ciuchy czy efektowne dodatki, choć marki są dla wielu ważne. Chodzi, by ten „warszawski sposób noszenia się” coś mówił. Czy Twój styl rzuca się w oczy, zaznacza indywidualność, czy raczej minimalizm, albo… niemal zupełną przezroczystość? Urbanistyczna arena dopuszcza modową autokreację, "swoje nic” jako deklarację dystansu, luzu, a nawet pewnej ironii. Jakość bycia mierzy się uważnym spojrzeniem ulicy – w dzień zwracają uwagę energia ruchu, przytomność spojrzenia, ton uśmiechu lub jego całkowity brak. Wieczorem – wszystko staje się bardziej gorączkowe, ekspresyjne i teatralne.
Warszawa, nawet jeśli wygląda niepozornie z oddali, nagle zbliża się do Ciebie przez przypadkowe odbicia w witrynach sklepów, large-rinish steetstyle na placu Zbawiciela czy niespodziewane spotkania na moście Gdańskim. Tu możesz wybrać swoją widoczność. I nawet jeżeli nikt cię nie komentuje otwarcie (albo właśnie dlatego!), czujesz na sobie to szczególne spojrzenie, które cię rozpoznaje, analizuje na swój sposób i… daje poczucie, że istniejesz w oczach innych.
Warszawski sposób bycia daje niesamowite pole doświadczania siebie przez kontakt z publicznością na swój sposób anonimową, ale też życzliwie ciekawą. Bo tu, bardziej niż modowe tkanki, liczy się to, jakim „kolorem” staniesz się dla pejzażu miasta. Czy to jest jakikolwiek styl? Twój styl? Minimalistyczny brak? Eklektyczne przemyślenie? Nie ma znaczenia – w Warszawie każda opcja jest legalna i bezpieczna – pod warunkiem, że masz nad nią refleksję i że naprawdę lubisz się… trochę pokazać. A czasem, kto wie, wręcz zachwycić wszystkich w tej nieskończonej miejskiej kawalkadzie.
Może właśnie dlatego Warszawa jest idealnym miejscem dla ludzi, którzy chcą wyjść z cienia i nauczyć się swojej widzialności? Tutaj możesz przetestować siebie w każdej odsłonie, pozwolić wzrokom oswoić się z tobą i zaprzyjaźnić się z własnym odbiciem. Bo w tej stolicy — naprawdę warto się pokazać.
…i tu chyba tkwi cały warszawski sekret. Bo w Warszawie noszenie się, styl, sposób bycia to nie tylko sprawa drogich ciuchów czy blichtru. Chodzi o to, czy pokazujesz właśnie siebie — szukając poprzez wygląd własnego „ja” albo odgrywając nową rolę. Co ciekawe, czasem wystarczy świadomie wybrać brak stylu, jakieś znamienne „nic”, żeby również zostać zauważonym.
Bo Warszawa to miasto, gdzie estetyka zaniedbania i kolejny połamany róg odnajdą swoje miejsce razem z szykowną nonszalancją, hipsterskimi eksperymentami i wielkomiejską elegancją. Każdy wariant jest do przyjęcia, bo tu – w tłumie o bardzo czujnym spojrzeniu, bez względu na to czy przemykamy sposobem, czy prezentujemy się z rozmysłem – zawsze jest publiczność, gotowa patrzeć i (przynajmniej w myślach) komentować.
Stąd, jeśli lubisz się pokazać – i to niekoniecznie w łowach najdroższych butików, ale po prostu masz wenę lub odwagę, by wyrazić siebie – Warszawa naprawdę daje swobodę i szeroką scenę. To wspaniałe miejsce do sprawdzenia, jak inni zobaczą Ciebie i jak Ty sam siebie pokażesz. Bo przecież chodzi nie o to, żeby mieć styl, ale żeby mieć Swój Styl – cokolwiek to dla Ciebie znaczy. Właśnie dlatego Warszawa jest wymarzonym miejscem dla tych, którzy lubią się naprawdę pokazać.